SŁOWO NA NIEDZIELĘ |
27 października 2024 – XXX Niedziela Zwykła |
Bliskość z Bogiem uzdrawia Jezus powiedział Bartymeuszowi, że to wiara go uzdrowiła. Nie On, ale wiara. Jezus odwraca uwagę od siebie i akcentuje znaczenie wiary. Tak! Bez naszej wiary Bóg bowiem niewiele może zdziałać w naszym życiu. Wiara bowiem to nie przekonanie, że Bóg istnieje i że jest wszechmogący. Wiara to bliskość z Bogiem. „On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa” – tak narodziła się wiara Bartymeusza. Stał się bliski Jezusowi i to ta bliskość go uzdrowiła. Nie stracić kontaktu Może się jednak przy tym wszystkim zdarzyć, że grupa taka zagubi się w dyskusjach, zwierzeniach (czy nawet anegdotach!), zapominając... że jest na spotkaniu z Jezusem. Trzeba nam zawsze zachować z Nim kontakt, patrzeć na Jego spojrzenie, Jego gesty, słuchać Jego głosu – a zatem chłonąć to wszystko, co ukazuje nam Jego samego i co wprowadza nas, poprzez Niego, w głęboki sens tego, co chce nam ofiarować. Ewangelia Marka jest do tego celu doskonała. Jakim żywym reportażem jest opis uzdrowienia Bartymeusza! Jesteśmy w tłumie, jakiś niewidomy woła, inni go uspokajają, on woła jeszcze głośniej i tym wzrusza Jezusa. Jezus oczekuje tego wołania, wsłuchuje się w naszą wiarę, drży ze wzruszenia, gdy jest ona mocna: „Zawołajcie go”. Tłum, zwyczajem tłumu, natychmiast zmienia postawę. Wcześniej karcił niewidomego, teraz dodaje mu otuchy: „Idź! Bądź dobrej myśli! Woła cię!”. Wszystko, co nazywamy apostolstwem, zawiera się w tej zachęcie: „Idź! Woła cię!”. Bóg chce, żebyśmy umieli powiedzieć komuś: „Woła cię”. Ale też chce, abyśmy umieli słuchać, kiedy ktoś – jakaś książka lub głos wewnętrzny – mówi do nas: „Woła cię”. Bartymeusz zrzuca swój wielki płaszcz, który przeszkadza mu biec ku Jezusowi. To także jest obraz pełen dynamizmu: wyzbyć się tego, co nas przytłacza, obudzić się z życia ustabilizowanego, wyrwać się z tego, co trzyma nas z dala od Pana. I mieć niezachwianą ufność. Bartymeusz tak jak inni wie, że Jezus jest cieślą z Nazaretu. Dla wielu jest to przeszkodą. Tymczasem on wykrzykuje swoją wiarę, jako pierwszy ogłaszając, że Nazarejczyk jest Synem Dawida, Mesjaszem. Niewidomy, będąc już w światłości, zwraca się do Jezusa: „Mistrzu!”. Prosi z taką wiarą, że Jezus może go dotknąć całego. Ewangelia kończy się słowami, które powinny szczególnie pobudzić nas do myślenia: „I szedł za Nim drogą”. Słowa „twoja wiara cię uzdrowiła” oznaczają zbawienie, w jakie wstępujemy, kiedy idziemy za Jezusem. Bartymeusz odzyskuje wzrok i coś o wiele większego: otrzymuje oczy, aby tak dobrze ujrzeć Jezusa, że odtąd chce zostać Jego uczniem. Jezus nie omylił się, słuchając wołania tej żywej wiary. Nie jest to oczywiście wiara pełna, jaka będzie możliwa dopiero po Zmartwychwstaniu. Ale już teraz Bartymeusz jest pewien, że stoi przed Mesjaszem, jest pewien, że w Jezusie dotknięty zostanie mocą samego Boga, a gdy to się staje, nie waha się ani sekundy: jeśli Jezus jest mocą Boga, trzeba za Nim iść. My, którzy wiemy o Jezusie o wiele więcej niż Bartymeusz, czy mamy oczy, aby na Niego patrzeć? Tak, aby poczuć rosnące w nas pragnienie, które rodziło świętych: „Chcę iść za Tobą”. André Sève Płaszcz Bartymeusza Odrzucić rzecz po ludzku potrzebną, przydatną, aby móc usłyszeć słowo wyzwalające: „Twoja wiara Cię uzdrowiła”. Każdy opis cudu uzdrowienia pomaga nam pragnąć kolejnego cudu dla siebie. Pierwszą przeszkodą dla uzdrowienia jest bowiem brak dobrych pragnień. Drugą przeszkodą jest brak wiary. Czytamy o uzdrowieniu Bartymeusza po to, by zarazić się jego postawą wiary. Pragnął i wierzył, dlatego krzyczał: „Jezusie, ulituj się nade mną!”, chociaż w opinii ludzi zachowywał się niestosownie (uciszano go). Musiało mu bardzo zależeć, skoro nie przejmował się zbytnio ludzkimi opiniami. Bartymeusz jest także człowiekiem modlitwy. Umie się zwracać wprost do Jezusa, gdy rozpoznaje Jego obecność: „Rabbuni, [spraw] żebym przejrzał”. We wszystkich tych postawach Bartymeusz nie różni się zbytnio od wielu innych ludzi, cudownie przez Jezusa uzdrowionych i opisanych w Ewangelii. Jest jednak w opisie św. Marka coś bardzo wyjątkowego. To szczegół, który potrafi umknąć przy szybkiej lekturze, ale przecież w Biblii nie ma słów i szczegółów przypadkowych. Co pozwoliło Bartymeuszowi przyjąć dar uzdrowienia, oprócz pragnienia, wiary, wołania, nazwania przed Jezusem swojej biedy? „Zrzucił z siebie płaszcz”. Płaszcz, który dla ubogiego jest jak dom, miejsce ratunku, zabezpieczenia; jest tym, co rozgrzewa, co pozwala przeżyć. Odrzucił rzecz po ludzku potrzebną, przydatną, aby móc zbliżyć się do Jezusa i usłyszeć słowo wyzwalające: „Twoja wiara Cię uzdrowiła”. Zatrzymaj się na chwilę i spróbuj pomyśleć. Co jest twoim płaszczem? Co zakrywa twoją biedę? Co cię pociesza, dociepla, ożywia i... pozostawia na dystans od przechodzącego Jezusa? A potem spróbuj powiedzieć głośno: miarą mojej miłości do Jezusa jest nie to, co dla niego zrobię, ale to, co dla niego stracę!
Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię W dzisiejszym pierwszym czytaniu Bóg zapowiada przez Proroka wyzwolenie narodu wybranego z niewoli. Naród ten został wezwany do wdzięczności i radości z powodu obietnicy okazania mu przez Boga tak wielkiej łaski. Treść dzisiejszej Ewangelii również dotyczy radości. Wsłuchując się w nią, domyślamy się, że owocem przywrócenia wzroku Bartymeuszowi przez Jezusa było to, że z radością i pełen wdzięczności za udzieloną mu łaskę, poszedł za Zbawicielem i został Jego uczniem. Cud ten mieści się w zapowiedzi wyzwolenia, o którym czytamy w pierwszym czytaniu. Proroctwo wypowiedziane przez Jeremiasza nie odnosiło się tylko do sytuacji mu współczesnych, ale miało głębszy sens, gdyż było zapowiedzią nadejścia czasów mesjańskich, szczególnego objawienia się miłości miłosiernej Boga do człowieka. Postawa Bartymeusza była szczególna. Będąc niewidomym, nie widział on tego, co Jezus czynił, ale uwierzył w Niego. Dostrzegł w Nim Zbawiciela i dlatego usłyszał z Jego ust, że wiara go uzdrowiła. W świetle treści tej Ewangelii na pewno niezwykle wymowne staje się stwierdzenie Jana Pawła II, że w Jezusie odsłania się oblicze Ojca, który jest Ojcem miłosierdzia, Bogiem wszelkiej pociechy oraz że nasze przełomowe i trudne czasy szczególnie potrzebują, abyśmy to oblicze Ojca starali się w Jezusie dostrzec. W Chrystusie i przez Chrystusa, w Jego czynach i słowach, staje się bowiem szczególnie „widzialnym” Bóg jako Ojciec bogaty w miłosierdzie. Ks. Waldemar Seremak Komentarz do pierwszego czytania Prorok Jeremiasz nie miał łatwego życia. Jego posługa przysporzyła mu mnóstwo cierpień i wielu rodaków zwróciła przeciwko niemu. Wielokrotnie zapowiadał zniszczenie Jerozolimy i wysiedlenie jej mieszkańców. Nie wierzono mu wtedy, posądzano go o zdradę i bluźnierstwo. Kiedy jednak do tego doszło, prorok nieszczęścia stał się zwiastunem nadziei. Pan Bóg posłużył się znienawidzonym Jeremiaszem, aby zapowiedzieć narodowi odrodzenie. Wielkość Jeremiasza polegała między innymi na tym, że wiernie nosił w swoim sercu ten lud umiłowany przez Boga. Pozostał mu wierny, zarówno zapowiadając klęskę, jak i zwiastując kres cierpienia. Wierność Jeremiasza była znakiem wierności samego Boga. Przyczyną nieszczęść mieszkańców Judei, najazdu króla Babilonii i ich wysiedlenia, było porzucenie życiodajnej relacji z Bogiem. Kiedy porzuca się źródło życia, wybiera się drogę ku śmierci. Takie było doświadczenie Judejczyków. Konsekwencji grzechów nie należy jednak postrzegać jako niechęci, czy wręcz wrogości Boga do grzeszników. Bóg jest wierny w miłości, kocha swój lud miłością odwieczną (por. Jr 31,3) i po wieczne czasy. Teraz zapowiada przez proroka Jeremiasza kres wygnania i powrót wygnańców do Judei. Miłość Boga jest większa niż ludzki grzech i jego skutki.
Komentarz do drugiego czytania Autor Listu do Hebrajczyków odnosi się do doświadczenia czytelników i ich wiedzy na temat funkcji kapłanów. Swoją godność otrzymali wraz z powołaniem, które jest darem Boga. Łaska kapłaństwa nie pozbawia ich ludzkiej natury, a więc i skłonności do grzechu. Ten fakt nie jest jednak próbą usprawiedliwienia ewentualnej niewierności kapłanów: „Są tylko ludźmi, też popełniają grzechy”. Autor interpretuje tę okoliczność w innym kluczu. Grzeszność kapłanów ma im pomóc w zrozumieniu innych ludzi i wypełnianiu posługi z empatią wobec ludzkiej słabości, której sami podlegają. Te dwie cechy, czyli kapłańska godność jako dar i głębokie współczucie wobec ludzi, autor odnosi następnie do Chrystusa. Jednak ich natura jest inna. Jezus jest Kapłanem z ustanowienia Ojca, ale jest Kapłanem odwiecznym i na zawsze. Temu właśnie służy odniesienie do Melchizedeka, o którym sam autor stwierdza: „nie ma początku dni ani też końca życia”. Jezus potrafi nam współczuć nie dlatego, że miałby być grzesznikiem, lecz dlatego, że nas kocha, a dzięki przyjętej ludzkiej naturze doświadczył ludzkiej słabości, cierpienia i śmierci, które są skutkiem grzechu pierworodnego.
Komentarz do Ewangelii W dzisiejszej Ewangelii spotykają się „dwa światy”. „Świat Jezusa” pełen jest dynamizmu, życia. Jezus przechodzi, towarzyszy my gwarliwy tłum. Ruch oznacza zmianę, zdążanie do jakiegoś celu, rozwój... „Świat Bartymeusza” jest statyczny, skazany na przyjmowanie bodźców, które płyną z zewnątrz. Niewidomy jest bierny, żebrze ludzkiej uwagi, nie uczestniczy w życiu w sposób pełny. Los Bartymeusza jest dla nas ilustracją nie tylko sytuacji obiektywnej człowieka dotkniętego kalectwem. Jest to także obraz stanu duszy, w której życie zamiera, która sama z siebie nie jest zdolna do zmiany, która karmi się tylko tym, co otrzyma od innych. Wszystko zmienia się, kiedy przechodzi Jezus. Bliskość Zbawiciela wzbudza w Bartymeuszu energię, na jaką nie było go dotąd stać. Krzyczy wniebogłosy, wreszcie zrywa się z miejsca i pomimo własnej ślepoty idzie do Jezusa. Obecność Pana pobudza go do życia i jeszcze przed cudownym uzdrowieniem uzdalnia go do samodzielności, wyzwala z całkowitego uzależnienia od innych. Bartymeusz porzuca płaszcz, który symbolizuje zabezpieczenie, zostawia także żebracze „stanowisko pracy”. Dla niewidomego rozpoczyna się nowe życie. W jego centrum stoi spotkanie z Jezusem. Bartymeusz nie wraca już do poprzedniego życia, ale podąża za Mistrzem. Jezus, który przechodzi przez nasze życie, również ma taką moc. Czy skorzystamy z okazji, jak uczynił to Bartymeusz?
MYŚL TYGODNIA Bóg względem każdego z nas ma moc czynienia cudów! Czy jednak znajdzie On wiarę na ziemi, gdy przyjdzie... |