|
20 lipca 2024 – XVI Niedziela Zwykła |
Kiedy słyszymy o apostolstwie i powołaniu do świętości, przychodzą nam na myśl męczennicy za wiarę, wielcy kaznodzieje, asceci. Wydaje się że życie w rodzinie, zabieganie o sprawy doczesne wyklucza apostolstwo i świętość. Tymczasem potrzeba niewiele albo tylko jednego, Żyjemy aktywnie, czynimy wiele, ale nic nie powinno przesłaniać nam Boga. Niech jedynym powodem naszych działań będzie miłość do Boga i bliźniego! Relacjami kształtowanymi w miłości, wzajemną uwagą i troską, wreszcie dobrze wykonywaną pracą nie tylko można, ale i trzeba się modlić. Komentarz do pierwszego czytania Na pierwszy rzut oka Abraham zachował się jak typowy Polak słynący w świecie z gościnności. Przysłowie "zastaw się, a postaw się" oznacza skłonność do życia ponad stan, do zadłużania się i wydawania ponad swoje możliwości finansowe, aby zaimponować innym, zwłaszcza poprzez organizowanie wystawnych przyjęć czy obdarowywanie drogimi prezentami. Ten przypadek nie dotyczy jednak Abrahama. W naszej tradycji spotkanie jest wcześniej umówione, a goście są zazwyczaj rodziną. Tutaj Abraham okazał się niezwykle szczodry i bezinteresowny w przyjęciu nieznajomych. Na obszarze starożytnego Bliskiego Wschodu gościnność, serdeczność i przyjazny stosunek okazywany gościom były ściśle związane ze zwyczajami i praktykami, których przestrzegania oczekiwano od wszystkich. Był to dość złożony proces przyjmowania ludzi z zewnątrz i przekształcania ich z nieznajomych w gości. Z tego powodu zwyczaje dotyczące gościnności różniły się od sposobów zabawiania rodziny i przyjaciół przybywających z wizytą. Gospodarz, który przyjmował pod swój dach nieznajomych, np. wędrowców, brał za nich odpowiedzialność. Widać to w wielu miejscach na kartach Biblii. Z kolei goście mieli obowiązek okazywania szacunku gospodarzowi. Abraham był człowiekiem sprawiedliwym i gościnnym. Nieznajomych podjął posiłkiem z najlepszych produktów, może dlatego, że wyczuwał niezwykłość gości. Dzięki wierze doświadcza w nich obecności samego Boga. Jego hojność wpisała się w Boży plan: goście zapowiedzieli mu, że za rok wrócą a Sara będzie miała syna, a tym samym wypełni się Boża obietnica. Warto zastanowić się nad swoją postawą wobec gości i nieznajomych. Czy ja też tak bym uczynił jak Abraham? Jak traktuję moich gości? Czy nie dominuje we mnie postawa, w której ważniejsze jest sprawianie wrażenia bogactwa niż realna sytuacja finansowa? Czy nie onieśmielam gości wystawnością posiłku? To są realne pytania, które powinien sobie zadawać każdy chrześcijanin.
Komentarz do drugiego czytania Słowa Pawła mogą nas bulwersować! Jak on może mówić, że „dopełnia braki cierpień Chrystusa za Jego Ciało”, czyli Kościół? Czy Jezus za mało wycierpiał i ktoś musi jeszcze tę ofiarę niejako uzupełnić? A jeśli już, to o ile trzeba ją dopełnić? Czy wystarczą tylko cierpienia Pawła? Coś jest nie tak. Przecież czytamy w innym miejscu, że Chrystus złożył z siebie ofiarę doskonałą, a zatem pełną. Kluczem do zrozumienia tych słów jest dalszy ciąg perykopy. Paweł cieszy się, że pomimo swojej niedoskonałości Pan poprzez cierpienia daje mu możliwość umacniania wspólnoty młodego Kościoła. Brak gotowości do znoszenia cierpień dla dobra innych był i jest przyczyną większości problemów związanych z brakiem zgody i jedności w żywym i widzialnym Ciele Chrystusa. Wymaga to ciągłego i aktywnego dbania o relacje wewnątrz Kościoła, które często wiążą się z cierpieniami. Zatem faktem jest, że Chrystus złożył ofiarę doskonałą, zaś cierpienia Pawła nie są „uzupełnianiem” Jego ofiary, lecz postawą agape – żywej miłości za braci i za Kościół.
Komentarz do Ewangelii Relacja ze spotkania w domu Marty wydaje się znana i oczywista. Jednak można w niej zwrócić uwagę na kilka elementów nie dość oczywistych.
Postawa Marii zasłuchanej w głos Nauczyciela zdaje się przywoływać wielkie przykazanie judaizmu Szema Israel, w którym czytamy: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Pan jeden. Będziesz miłował Pana, twojego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i z całej swojej mocy. Niech słowa, które ci dziś przekazuję, trwają w twoim sercu. Wpoisz je swoim dzieciom i będziesz o nich mówił, przebywając w domu, idąc drogą, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiąż je sobie do ręki jako znak i umieść pomiędzy oczami. Wypisz je na odrzwiach domu i na twoich bramach. Maria słuchając Jezusa musiała uznać w nim Pana, któremu należy się wielka uwaga i zasłuchanie w Jego głos obwieszczający coś bardzo ważnego. Fakt, że Marta zwraca się do Jezusa, aby On upomniał Marię, wskazuje na jakieś zawiłe relacje między siostrami. Zastanówmy się, dlaczego Marta nie poprosiła Marii sama, żeby jej pomogła? Dlaczego razem szybko nie wykonały posług i potem też razem nie zasiadły u stóp Pana? Może brakowało im wzajemnej otwartości? Może Marta liczyła, że Jezus zgromi jej siostrę i naprawi ich relacje? Nie! Jezus rozpoczął swoją odpowiedź od dobrotliwych słów „Marto, Marto”. Zauważmy tu analogię do zwrotu Amen, amen („Zaprawdę, zaprawdę”), które oznacza: na pewno, z pewnością lub niech tak się stanie. Powtórzenie amen na początku zdania poprzedza bardzo ważną wypowiedź, a tu indywidualną naukę Jezusa dla Marty. Zda się słyszeć „Marto, to co ci teraz powiem jest naprawdę bardzo ważne! Za dużo się martwisz i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego: słuchaj Mnie! Maria właśnie to czyni i nikt mojej nauki jej nie odbierze!” I my słuchajmy słów Pana i odrzućmy wszelkie troski! Modlitwa i czyn Taki właśnie tytuł miała książka Michela Quoista – jedna z niewielu ładnie wydanych i wartościowych książek religijnych, do których mieli dostęp polscy katolicy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Tytuł tej książki odzwierciedla w pewien sposób wielowiekową refleksję nad historią spotkania Jezusa z Martą i Marią, opisanego przez Łukasza. Ewangelia Łukaszowa nie bez powodu nosi miano „Ewangelii kobiet”. Wśród wielu postaci kobiecych, które Łukasz zna z imienia, znajdują się tam również te dwie siostry. Wraz ze swoim bratem Łazarzem otworzyły one swój dom dla Jezusa i Jego uczniów. Dzięki temu Jezus miał w pobliżu Jerozolimy coś w rodzaju „wiejskiej rezydencji”, gdzie mógł zawsze przyjść i spokojnie odetchnąć. Łukasz bardzo umiejętnie pokazuje, jak mocno dwie siostry różniły się od siebie. Marta zostaje opisana jako dynamiczna osobowość, jako gospodyni domu: to ona jest właścicielką posiadłości, skoro decyduje się zaprosić Jezusa. Urodzona menadżerka, wie jak sprawnie i efektywnie wykorzystywać czas i przygotować wszystko, co konieczne dla gości. Z jej punktu widzenia zachowanie siostry może być uznane tylko za irytujące, bo jest stratą czasu, jakimś bezpłodnym marzycielstwem i dlatego domaga się ostrej reprymendy. Najlepiej, jeśli to sam Jezus udzieli jej Marii, by w końcu się ogarnęła i wzięła do pracy. Ale Jezus wcale nie ma zamiaru wpisywać się w scenariusz Marty. Jego napomnienia nie należy jednak rozumieć jako pomniejszenia wagi codziennej krzątaniny i wartości niezbędnych prac domowych. Słowa Jezusa brzmią raczej jak przyjacielskie napomnienie, by Marta odnalazła właściwą miarę. Bo właśnie o nią tu chodzi w tej grze słów: „wiele” – „jedno”. Nie może być tak, że troska o wiele spraw codziennych przesłoni to jedno, które jest decydujące, a którym jest słuchanie Bożego słowa. Z tego jednego nie mogą zwolnić żadne obowiązki czy ambicje. Na to jedno zawsze musi być miejsce. A wtedy dla wielu innych prac, trosk i zajęć też znajdzie się właściwa przestrzeń i odpowiedni czas. Trzeba właściwie ustawić swoje priorytety. Zamiast „muszę jeszcze……” – a jeżeli wystarczy czasu, to zatrzymam się na chwilę modlitwy, trzeba powiedzieć: „teraz to, co najważniejsze”, reszta znajdzie sobie odpowiednie miejsce w planie dnia. Ks. Marian Machinek MSF MYŚL TYGODNIA Najlepsza pomoc materialna nie może zaspokoić tej pierwszej potrzeby: czasu ofiarowanego innym, wzajemnego słuchania się ze spokojem i miłością i życia jednych dla drugich. |